kpina. Jak dla mnie film jak zwykle skradl Tom Wilkinson i Geoffrey Rush. Obaj wspaniali.
No cóż, Wilkinson albo Rush raczej nie zostali by nominowani w kategorii najlepszej aktorki pierwszoplanowej.
Moim zdaniem swoją rolę odegrała naprawdę dobrze, mnie w pełni do siebie przekonała i uważam, że zasłużyła na tego Oscara :d
Moim zdaniem ten oscar powinien powędrować do Cate Blanchett za rolę Królowej Elżbiety w Elizabetch! Muzyka również była tam o wiele lepsza.
Moim zdaniem tu była żyłka Meryl Streep bo to ona chciała dostać rolę Królowej Elżbiety. Cate Blanchett zasługiwała na Oscara, Gwyneth Paltrow nie jest ani nigdy nie była aktorką zasługującą nawet jedną rolą na Oscara, ale jest z rodziny producentów filmowych.
"Gwyneth Paltrow nie jest ani nigdy nie była aktorką zasługującą nawet jedną rolą na Oscara, ale jest z rodziny producentów filmowych."
I tu jest pies pogrzebany. Mamusia - członkini Akademii, kuła żelazo póki gorące i skorzystała z faktu, iż córka dostała główną rolę w dużej produkcji (i że pewnie to jedyna taka okazja w jej karierze). Z tego intensywnego lobbowania wyszło co wyszło: 7 Oscarów - wynik tak imponujący co jawnie stronniczy i niesprawiedliwy.
No to wszystko jasne. Dla mnie też ten Oscarowy wynik był co najmniej zastanawiający. Zwłaszcza dla Gwyneth. A tu proszę, przyczyna jest...
o ile mi wiadomo, największy był wpływ producenta, czyli Weinsteina... podobna historia miała miejsce niecałe 15 lat później przy Pamiętniku pozytywnego myślenia, za Boga do dzisiaj nie wiem, za co te wszystkie nominacje, no ale Weinstein swoje potrafi wychodzić... tylko różnica między Lawrence i Paltrow jest taka, że Lawrence potrafi grać i za kilka lat może być z niej prawdziwa aktorka, za szybko ten Oscar, za zbyt kiepski film, ale co tu poradzić, jak z roku na rok robi się takie beznadziejne filmy? wystarczy porównać walkę z 1999 ze wspomnianym 2013... toż to kpina, a nie konkurencja
Zgadzam się w 200%, po pierwszym oglądzie Bezradnika Zmyślonego Negatywu (jak po dziś dzień mam zwyczaj tytułować tą szmirę :), zaznaczyłem w pełnym spektrum wzroku wszystkie odznaczenia po kolei i z przyjemnością nacisnąłem mentalny klawisz "delete",
co się tyczy Szekspiarza, film mi się mega podobał, ale nagrody za występy aktorów są równie w tym wypadku trafione, co pokojowy nobel dla Obamy XD.
Moi faworyci to oczywiście Tom aptekarz i Dżofri w kapelutku, obaj dali czadu ^^
Co zaś się tyczy pozostałych 100% zgody (odnośnie "załatwiania" nagród po rodzinnej znajomości), jestem do tego stopnia zagorzałym zwolennikiem tej samej teorii, że już jakiś czas temu opracowałem własny system odznaczeń filmowych [potrzebny link], a chyba nikt nie opisał tego procederu zgrabniej niż Master Puzo w "Ojcu Chrzestnym"
W świetle ostatnich rewelacji ciśnie się na usta, że "Weinstein swoje potrafi wychodzić", a panie Gwyneth i Jennifer swoje role i Oscary hmm... wyklęczeć?
Odsyłam do własnego tematu na forum Lawrence założonego kilka lat temu. Jest tam wiele ciekawych spostrzeżeń
Nie wiem, czy śmiać się, czy płakać. Mamuśka i Weinstein wychodzili i wyprosili Oskara dla Gwyneth Paletrow :D. Po prostu miała szczęście, że dobrze zagrała akurat w roku, w którym nie było liczącej się kontrkandydatki.