Nie jest to jakaś nowa, współczesna "Persona". I może ten wielowymiarowy film jest trochę zbyt sztucznie "podkręcony" i zanadto wykoncypowany, trzeba było jednak sporej maestrii, by tak zgrabnie wszystko scalić: treść, formę, idee... Choć akurat idei i nieco banalnego gadania o sztuce było tu ciut za dużo.

Jednak największym rozczarowaniem były niestety aktorki. Binoche uwielbiam, ale nie jest to rola, którą można zaliczyć do jej najlepszych dokonań (a miałem nadzieję, że tak będzie). Stewart jest całkiem w porządku, ale nie zaspakaja apetytu, jaki wzbudziły wcześniejsze pochwały i nagroda Cezara (za to? serio?).

Tak, można sporo wybrzydzać, ale jednak nie mam na to ochoty, chociażby z tego powodu, że film oglądało mi się wyśmienicie i nie mogę przestać o nim myśleć.