Czytam i czytam i oczom nie wierzę.
Dla mnie był to najnudniejszy film od wielu miesięcy jaki udało mi się obejrzeć.
Rozumiem, że jeśli książka (której nie czytałem) jest doskonała to widzowie tego filmu nie są do końca obiektywni. Ja jako widz stwierdzam, że film jest cholernie nudny.
Spodziewałem się dramatu osadzonego w realiach lat 60-tych w Pradze. Czołgi, dramaty jednostek, komuniści... Obejrzałem kiepskie romansidło z dużą dawką kiepskiego seksu i strasznie nużących monologów.
Film - totalne nieporozumienie. Nie polecam.
Potwierdzam, z tym że dla mnie było to 1,3 godziny :) Nie mogłem już znieść tej głupiej fabuły, a przede wszystkim monologów z tak beznadziejną angielszczyzną, że uszy puchły. Już sto razy bym wolał, żeby podłożyli czeski dubbing pod aktorów nie-czeskich, choć na dobrą sprawę wszyscy mogli by być czescy, na pewno z korzyścią dla filmu.
ja najpierw obejrzałam film i zachwycona nim sięgnęłam po książkę. widać po prostu nie jest on dla Ciebie, bo moim zdaniem jest rewelacyjny :)
Niesamowita jest książka, ale na pewno nie ten film. W nim zostało zniszczone, bądź pominięte, wszystko, co w książce jest najlepsze. Film przedstawia relacje ludzi na tle praskiej wiosny, wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że jest adaptacją tej książki w której pokazane jest o wiele więcej, tło służy refleksjom. Do tego gra aktorska nie zachwyca. Nic nie zachwyca.
W tym wypadku filmu nie da się porównać do książki, wręcz nie można tego robić.
Nie dałem rady obejrzeć do końca tego dziadostwa właśnie dlatego, że książkę uważam za jedną z najważniejszych dla mnie
SPOILER
ciężko pokazać całą filozofię, którą Kundera wplótł w fabułę w filmie i nie znudzić widza. moim zdaniem udało się to optymalnie - pokazać to co najważniejsze we wciągający (moim zdaniem) sposób. na scenie pogrzebu Karenina zawsze ryczę jak bóbr...
Mnie najbardziej irytowała postać grana przez Day-Lewisa. Nie twierdzę, że źle zagrał, ale przez jego właśnie postać. film mi się nie podobał. Nie dość, że jego postać uważała, że skoro jest lekarzem, to może mieć już każdą kobietę, a do tego jeszcze wyglądał jak ciota. Poza tym kobiety, które spotykał też nie były dużo lepsze (tylko go zobaczyły... i już kisiel w majtkach). I dlaczego zwykły lekarz miesza się do polityki, aby na koniec myć okna?
To, co mi się podobało, to role Binoche i Olin, pomijając już naiwność postaci, których grały. Brawo za scenę, w której fotografowały się nawzajem. Była bardzo dwuznaczna, ale nie przekroczone zostały w niej "pewne" granice, co bardzo mi się spodobało.
"I dlaczego zwykły lekarz miesza się do polityki, aby na koniec myć okna?" - naprawdę nie wiesz?
Bo, najprościej mówiąc, nie był konformistą. Najpierw wyraził swoje poglądy, potem gdyby ich się wyparł pozostałby na ciepłej posadce. Większość ludzi na jego miejscu pewnie by tak postąpiła, ale widocznie on tak nie potrafił. Ot i wszystko w temacie.
Po to samo co wszyscy sprzeciwiający się jakimkolwiek reżimom (niekoniecznie nawet komunistycznym).
Ja tam nie sprzeciwiałabym się (przynajmniej nie tak jawnie). Swoje poglądy zachowałabym dla siebie.
I jest to w pełni zrozumiałe, większość ludzi tak by postąpiła (i tak postępowała vide pozostali lekarze w filmie), ale pomyśl jak potoczyłaby się nasza historia gdyby nie takie odważne jednostki nie bojące się mówić co myślą i walczące o prawo do wyrażania własnego zdania.
Myślę, że są inne sposoby walki z reżimem niż oficjalne wyrażanie własnej opinii, która koniec końców, i tak niewiele pomoże ani opiniotwórcy, ani jej odbiorcom.
Np. sabotaż. Jeśli miałabym już uczestinczyć w takiej walce, to mogłabym przykładowo udzielać pomocy medycznej rannym protestantom lub coś w tym stylu, ale starałabym się raczej nie narażać. Raczej nie jestem patriotką.
Ale żebyś mogła udzielać medycznej pomocy, najpierw musieliby się znaleźć tacy, którzy otwarcie zaprotestowaliby. Dlatego wydało mi się dziwne, że masz pretensje do głównego bohatera za to, że nie trzymał gęby na kłódkę.
Udzielałabym pomocy, jeśli byłaby ona konieczna. Po prostu nie stałabym spokojnie obok, kiedy wokół mnie miałaby miejsce taka walka. Nie znaczy to, że byłabym prowodyrem otwartego starcia, bo to jest według mnie głupie. I nie powiedziałabym, że mam jakieś szczególne pretensje do głównego bohatera, ale uważam jego zachowanie za głupie. Sama studiuję medycynę i nie wyobrażam sobie, że miałabym zaprzepaścić lata ciężkiej nauki tylko przez wyrażenie jakiejś opinii.
Wiesz, ale on nie kalkulował co mu się bardziej opłaci. Znał siebie i wiedział, że po prostu nie byłby w stanie spojrzeć w lustro gdyby podpisał ten świstek.
Bycie prowodyrem otwartego starcia jest dla ciebie głupie? Jestem wrogiem jakiejkolwiek przemocy, ale wiele było w historii momentów, że ktoś musiał sprowokować otwarte starcie (niekoniecznie zbrojne, bo przecież główny bohater o którego czynie rozmawiamy nic takiego nie wszczynał), żeby coś zmienić na lepsze.
Ot chociażby Rosa Parks, mogła siedzieć cicho i godzić się z niesprawiedliwością, ale się zbuntowała, uważasz, że niesłusznie?
Chodz mi raczej o jego decyzje przed opcją podpisywania tego świstka lub nie. Czasem chłodna kalkulacja jest bardzo przydatna jeśli chodzi o sprawy, które w znaczący sposób mogą wpłynąć na przyszłe życie.
Nie twierdzę, że rozwiązania bojowe są zawsze bezsensowne. Nie jestem pacyfistką. Jednak glupie są według mnie starcia z góry skazane na niepowodzenie lub przynoszące więcej złego niż dobrego.
Nie wiem kim była Rosa Parks i nie znam jej historii.
ocena braceleta 6:0 jak podejrzewam dotyczyła nie tyle oceny filmu co Waszych poglądów. Ogólnie to czytam Twoje wypowiedzi i nie wierzę, że są ludzie na świecie, którzy mają podobne Twoim poglądy.
konformizm, egoizm, brak logiki: krytykujesz kogoś, że zabrał głos krytyczny wobec państwa a jednocześnie radzisz mi dokonać sabotażu - to totalnie niedorzeczne.
Niedorzeczne jest wtedy, kiedy ktoś świadomie daje się złapać.
Nie widzę nic egoistycznego w obawie przed utratą prawa wykonywania zawodu lekarza. Co do konformizmu, to się zgodzę, ale według mnie niekoniecznie jest to coś złego.
Poczytaj "Dziennik 1954" Tyrmanda, polecam, zobaczysz zupełnie inne podejście do tematu konformizmu.
Wasze bunty są śmieszne, już sam Jezus to wiedział: "Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestoma tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju. "[Łk 14:31-32]
Powiedz to magistrowi Kwaśniewskiemu i Millerowi (dziękować to tylko możesz nieudolności Gorbaczowa).
Jeśli występujesz przeciwko władzy przygotuj się na czystki, albo u siebie, albo u wroga, a romantyzm to zostawmy Werterowi, który palnie sobie w łeb, bo mężatki nie może puknąć.
Bzdety z liceum, gdzie historia jest pokazana, aby wychować młodzież, a nie o co chodzi w życiu; cytując wujka Stalina: "nie ma człowieka, nie ma problemu"
Gdzieś u góry powoływałeś się na Jezusa, odwdzięczę się pięknym za nadobne: "Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony"[Mt 23:12]