Porównanie podyktowane jest to, ze to są dwa filmy o tańcu i choreografii, dwa najlepsze jakie widziałem (może jedyne). Pina to hołd wielkiej choreografce złożony przez jej tancerzy. Tu mamy żyjącego artystę i jego pracę nad zespołem. Pina nie ma w sumie akcentów biograficznych - pokazuje piękno, emocje, lekkość i plastyczność ludzkiego ciała poddanego wpływowi tańca. Gaga (taniec) natomiast jest cięższy, mroczniejszy, mniej jest w nim muzyki, poważniejszy, bardziej klaustrofobiczny, oszczędniejszy, brzydsza, bardziej pierwotny. Jeden kobiecy, drugi męski film o tańcu. Polecam.
Świeżo po seansie pojawiła się u mnie taka myśl, że w Pinie pokazany był taniec "duszy", u Naharina taniec "ciała". Oba filmy świetne i zdecydowanie warte obejrzenia. Jak dla mnie w Mr. Gaga za bardzo rwali sceny tańca - utrudniało to trochę odbiór i zrozumienie poszczególnych choreografii. Wielka szkoda, że nie zdecydowali się na pokazanie dłuższych fragmenty z występów.
no chyba nie młody czlowieku nie znasz sie na kinematografii, jakbyś był fanem kina od początku jego istnienia i miał 89 lat(tak jak ja) i przeżył drugą wojne swiatową ipoł pierwszej(tak jak ja) to bardziej bys docenil ten film. jako specjalistka gorąco polecam film kapitan ameryka wszystciuteńkie filmiki z jego udziałem! jak dla mnie BOOOOOMBA!!!!!
dziekuje wszystkim za uwagę
całuski babcia fiona