Pierwsza odpowiedź jaka się nasuwa to oczywiście, że nie. Przecież oszukujemy ludzi, z którymi razem pracujemy, rozmawiamy, poznajemy ich problemy, rodzinę. Ale czasami, żeby napisać zweryfikowaną prawdę o życiu jakiejś grupy społecznej to najlepsza metoda, bo daje najbardziej wiarygodne informacje - ze środka. Różnica polega tylko na tym, że możemy w każdej chwili się wycofać i wrócić o swojego, zazwyczaj lepszego życia.
Sam film jest po prostu dramatem społecznym w stylu Kena Loacha. Ani odkrywczy, ani specjalnie wnikliwy. Bardzo dobra rola Juliette Binoche.
Takie kino jest najtrudniejsze, mimo pozornie oczywistego i łatwo dostepnego materiału obserwacyjnego. To, co zrobił Ken Loach w "Ja, Daniel Blake" to mistrzostwo świata. Nie mogę nigdzie obejrzeć tego filmu z Binonche, przemknął przez chwilę w Krakowie, czekam na wakacyjne powtórki.