INJU: PRZEBUDZENIE BESTII to francusko-japońska koprodukcja, która na festiwalu w Wenecji w roku minionym sukcesu nie odniosła, ale całkiem niedawno trafiła do nas bezpośrednio na DVD.
Płyta wydana przez SPI nie zachwyca, gdyż w dodatkach znajdziemy tylko zwiastun- za to dźwięk i obraz są całkiem dobre.
INJU to dzieło o tyle ciekawe, że podpisał je uznany twórca pracujący w Hollywood Barbet Schroeder, który na swym koncie ma min.: ĆMĘ BAROWĄ, SUBLOKATROKĘ, WCZORAJ I DZIŚ oraz ŚMIERTELNĄ WYLICZANKĘ.
Jednak ten film (mówiąc delikatnie) nie jest szczytem jego twórczych możliwości.
INJU to próba zreazliowania solidnego thrillera detektywistycznego z dwuznacznymi bohaterami oraz niespodziewanym zakończeniem. Szkoda tylko, że jest to próba niezbyt udana. INJU to nic innego niż kryjący w sobie ambitne zamiary kicz.
Początek tego obrazu jest zaskakujący, ale jednocześnie kuriozalny i (właśnie) do bólu kiczowaty.
W INJU teoretycznie otzrymujemy wszytskie składaniki solidnego thrillera z tajemnicą czyli aktrakcyjną intrygę, szczyptę seksualnej perwersji oraz kilka mniej lub bardziej krwawych scen.
Sporym atutem obrazu Barbeta Schroedera jest fakt, iż rozgyrwa się on w egzotycznej dla widzów z Europy czu USA Japonii. Niestety lokalnego kolorytu jest tu nieco zbyt mało by zbałamucić nim widza.
Ten thriller powinien być fascynujący, zaskakujący i mroczny, a niestety nie jest. Mrocznej i dusznej atmosfery nie ma tutaj za grosz, a i o utrzymanie uwagi widza też jest trudno. Centralną osią fabuły jest bowiem nieco naciągana intryga i nieporadnie poprowadzony wątek miłosny.
W filmie Barbeta Schroedera nie ma prawie całkowicie suspensu i napięcia. Owszem jest tu kilka interesujących scen i jeden lub dwa intrygujące zwroty akcji, ale nic ponad to. Ta fabułka ciągnie się jak flaki z olejem, a na dodatek jest nieco wątpliwa.
Problemem jest też główna tajemnica filmu, która jest do stosunkowo łatwa przewidzenia przez widza zaznajomionego z podobnymi produkcjami. Tak więc czar "tajemnicy" INJU szybko pryska, a do końca nic już tu nie jest w satnie trzymać w napięciu.
Razi również nazbyt łopatologiczne i nieco karykaturalne zakończenie.
To co można filmowi zapisać na plus to aktorstwo nieco chłodnej Liki Minamoto i dość sympatyczna osoba Benoita Magimela w roli głównej. Niestety nawet ta dwójka nie jest w stanie wycisnąć zbyt wiele ze słabego scenariusza na którym oparto ową produkcje.
Zaletą obrazu jest pobrzmiewająca gdzieś w tle nieśmiała refkleksja nad cienką granicą jaka dzieli fikcje i rzeczywistość. Szkoda tylko, że owa refleksja też jest raczej wtórna i nie jest w satnie zbytnio zmienić końcowej- raczej negatywnej - oceny owego dziełka.
INJU: PRZEBUDZENIE BESTII to thriller wyreżyserowany bez przekonania i twórczej inwencji oraz oparty na niewłaściwych założeniach. Barbet Schroeder nigdy wielkim artystą nie był, ale z pewnością ma w swym dorobku znacznie lepsze filmy.
W zupełności się zgadzam, miałam nadzieję na mroczny thiller, nad którym troche pogłówkuję, tymczsem dostałam beznadziejnego głównego bohatera podejmujacego idiotyczne decyzje (np. ostrzeganie niebezpiecznego yakuzy za wszelka cenę mimo gróźb z jego strony) 0 klimatu i słabą intrygę, którą rozgryzłam po 20 minutach, jedynym co mnie zaskoczyło było zamieszanie w aferę tego faceta na końcu. Polecam raczej obejrzeć starego dobrego Herkulesa Poirot zamiast INJU:)
Ja do końca miałem nadzieję, że cały film to żart i końcówka to wyjaśni. A się okazało, że jest śmiertelnie poważnie aż do napisów.