Co to za porąbany film?! Baba na koniu zagania małe, nagie dzieci, które zaganiają owce oraz świnie, jesienią bo aktorom leci para z ust. Właściwie to nagie dzieci są wszędzie. W dodatku oprócz głównej bohaterki mówić potrafi tylko starucha, która jest karmiona piersią swojej córki (baby na koniu), czemu radośnie przygląda się jej zniewieściały syn.
Stara rozmawia przez radiostację, która jedyne co robi to brzęczy, nikt nie odpowiada. Jest też szetlandzki jednorożec. Niemieckie piosenki ludowe śpiewane przez niemowę, zniewieściałego syna staruchy. Kwiaty, które płaczą po nadepnięciu. Rozmowy staruchy ze szczurem. I scena gdzie wąż... a zresztą. A to nie wszystkie obłędy tego filmu.

Pozwolę sobie sparafrazować główną bohaterkę: "Może mi ktoś powiedzieć, co się tam dzieje? "

Co się raz zobaczyło tego się nie da odzobaczyć. Jest takie hasło: "Piłeś nie jedź, nie piłeś, wypij!" To mówiąc o tym filmie: "Nie widziałeś? To zobacz." Ale na własną odpowiedzialność, ja umywam ręce, jakby co to ostrzegałem.