Dramat z dobrą muzyką. Bardzo wyraźnie pokazany "związek", w którym On chciałby nabyć prawo do pożądania bez względu na konsekwencje. Oboje są pozbawieni uczuć. Opętani.
Muzyka rzeczywiście ujmująca, zasługa Preisnera. Ale ogólnie film mnie rozczarował, trochę przypominał mi Chloe, chyba ze względu na poruszoną tematykę - pożądanie, niekontrolowaną namiętność; jednak zdecydowanie nie podobało mi się samo ujęcie tego związku - trochę takie przedmiotowe i jak dla mnie zbyt agresywne... Wiem, że to miał być efekt zamierzony, ale brak mi było w tym wszystkim delikatności, jakiejś wrażliwości... Dziurawy scenariusz ratuje wiecznie przystojny Jeremy, więc w sumie jest na co popatrzeć :D Pozdrawiam:)