Zauważyłem, że określenie "dziwactwa Tima Burtona" używa się naprzemiennie z tytułami filmów, w których ten osobliwy człowiek miał swój udział. Jedno z nich specyficznie zapadło mi w pamięci i
Zauważyłem, że określenie "dziwactwa Tima Burtona" używa się naprzemiennie z tytułami filmów, w których ten osobliwy człowiek miał swój udział. Jedno z nich specyficznie zapadło mi w pamięci i zajęło specjalne miejsce w moim sercu. Jest to oczywiście "Miasteczko Halloween".
W tytułowym miasteczku mieszka sama esencja tego święta. Mamy ghule, szkielety, wampiry, wiedźmy i całą resztę potwornej śmietanki. Głównym bohaterem zarówno filmu, jak i miejscowej gawiedzi jest Jack Skellington (Chris Sarandon), tytułowany m.in. Dyniowym Królem, Mistrzem Przerażania czy Demonem Świateł. Jest wielbiony przez wszystkich, a bez jego pomocy głowę (dosłownie i w przenośni) traci nawet sam burmistrz. Jak każdy mężczyzna, który osiągnął wszystko, Jack wpada w kryzys - nie wiem, czy wieku średniego, bo jako umarlak prawdopodobnie już go przeszedł, ale objawy te same. Każdy upływający rok jest dla niego coraz nudniejszy i wyzuty z emocji. Straszenie już nie sprawia mu frajdy. Pewnie biedaczek wpadłby w depresję i kupił sobie czerwone sportowe auto, gdyby nie to, że przez przypadek odnalazł drzwi do innych świąt...
Animacja wręcz powala, zwłaszcza jak na 1993 rok. Jedna minuta filmu zajmowała animatorom tydzień, a całość składa się z 110,000 klatek. Pracę włożoną w tę produkcję widać gołym okiem - jest po prostu śliczna. Postaci i miejsca są zwizualizowane niesamowicie, a wesołe Miasteczko Świąteczne doskonale kontrastuje z mrocznym miejscem zamieszkania Skellingtona. Nawet drugoplanowe postaci zaprojektowane są tak ciekawie, że zostają w pamięci na długo. Natomiast to, co według mnie najbardziej zasługuje na oklaski, to muzyka Danny'ego Elfmana. Jak można przeczytać w ciekawostkach, ten człowiek nie miał scenariusza, gdy je pisał, a bazował tylko na tym, co opowiadał mu o scenach Tim Burton. A że większosć filmu to właśnie piosenki (jak zresztą podpowiada kategoria "Musical"), serdecznie polecam obejrzenie filmu z oryginalnymi angielskimi głosami, przynajmniej raz. Choć dubbing nie jest zły, oryginałowi dorasta co najwyżej do łydek.
Jest to jedna z najlepszych kreacji pana Burtona właśnie przez stylistykę, która odcisnęła się w jego wielu następnych produkcjach. Uwielbiam tę animację i na pewno długo jeszcze pozostanie na szczycie mojej półeczki. Oglądać!